"Pocztowa przygoda" Jacka Olecha
Jacek Olech chce wytoczyć proces prezydentowi Inowrocławia za jego słowa dotyczące wyciągania przez radnego unijnych pieniędzy. Prezes fundacji, która realizowała projekt potwierdził, że nie musiał być on listonoszem, aby zdobyć dotację na założenie firmy.
Prezydent Inowrocławia podczas minionej sesji Rady Miejskiej określił radnego Jacka Olecha jako "specjalistę od wyciągania
pieniędzy".
- To, ile środków pan wydobył jako były pracownik Poczty Polskiej na zakup samochodu, wyposażenia biura swojego, to rzeczywiście świadczy o pana olbrzymich umiejętnościach wyciągania dotacji, o których mieszkańcy Inowrocławia nie wiedzą. Kosztem innych, rzeczywiście można tak powiedzieć, a może nie kosztem - mówił Ryszard Brejza w kierunku radnego.
Radny Olech na zwołanej dziś konferencji prasowej przyznał, że kilka lat temu wziął udział w projekcie unijnym i otrzymał dotację w wysokości 28100 złotych. Program, z którego skorzystał, pomimo swojej nazwy "Wsparcie zwalnianych pracowników przedsiębiorstwa Poczta Polska" nie był skierowany wyłącznie dla pracowników poczty. Z uwagi na mniejszą skalę zapowiadanych zwolnień o dotację mogły starać się także osoby, które utraciły pracę w innych firmach.
- Początek tego projektu wykazał, że procesy restrukturyzacyjne nie przebiegają tak, jak sobie założyliśmy. Ludzie uciekali na zwolnienia chorobowe, inni przechodzili na część etatu i siłą rzeczy nie przychodzili do nas do projektu. Widząc, że nie uda nam się zebrać 80 osób do projektu, w sierpniu 2010 roku wystąpiliśmy do Urzędu Marszałkowskiego o rozszerzenie grupy docelowej. I taką zgodę uzyskaliśmy - mówi Tadeusz Osowiecki, prezes fundacji "Ekspert-Kujawy".
Jak dodaje, pracownicy poczty mieli w ramach tego projektu duże preferencje, dodatkowe punkty przy staraniu się o środki. Z 29 osób zainteresowanych otrzymaniem dotacji, pieniądze otrzymało 21. Tylko trzy osoby z tego projektu miały za sobą przeszłość w Poczcie Polskiej.
Jacek Olech szykuje już pozwy. Jeden z nich ma dotyczyć prezydenta miasta, drugi autorki artykułu oraz wydawcy miejskiego portalu prowadzonego przez Kujawskie Centrum Kultury, na którym ukazał się artykuł na ten temat. Zdaniem Olecha jednostronny i nieprawdziwy.
- Jestem wieloletnim samorządowcem, który już nie jedno widział i przeżył, jednak tak wyjątkowo grubo ciosanego kłamstwa, wypowiedzianego przez urzędującego prezydenta w czasie posiedzenia Rady Miejskiej nigdy wcześniej nie spotkałem - grzmiał Olech.
Radny poinformował też dziś dziennikarzy, że był skrupulatnie sprawdzany przez Urząd Kontroli Skarbowej pod kątem oświadczenia majątkowego i projektu unijnego, w którym wziął udział. Jak wyjawił, kontrola wykazała spełnienie warunków uczestnictwa w projekcie, a przedłożone dokumenty w celu rozliczenia dotacji były prawidłowe i rzetelne.
- Nikt z nas nie stwierdził, że nie mógł skorzystać z takich środków. Skorzystał z programu przeznaczonego dla zwalnianych pracowników poczty uzyskując dotację kilkudziesięciotysięczną, którą przeznaczył na wyposażenie swojego biura i prawdopodobnie na zakup samochodu. Nikt nie stwierdził publicznie, że to się odbyło niezgodnie z prawem. Raczej ja w swoim wystąpieniu dawałem odczuć wyraźnie, że odbywało się to dzięki takiej wyjątkowej zapobiegliwości, doskonałej znajomości, też umiejętności zdobywania dotacji przez pana radnego - mówił dziś prezydent Ryszard Brejza.
Jak dodał, oczekiwał on od radnego publicznego przekazania informacji na jakiej zasadzie skorzystał z możliwości wydobycia pieniędzy przeznaczonych dla zwalnianych pracowników poczty. [MP]
- To, ile środków pan wydobył jako były pracownik Poczty Polskiej na zakup samochodu, wyposażenia biura swojego, to rzeczywiście świadczy o pana olbrzymich umiejętnościach wyciągania dotacji, o których mieszkańcy Inowrocławia nie wiedzą. Kosztem innych, rzeczywiście można tak powiedzieć, a może nie kosztem - mówił Ryszard Brejza w kierunku radnego.
Radny Olech na zwołanej dziś konferencji prasowej przyznał, że kilka lat temu wziął udział w projekcie unijnym i otrzymał dotację w wysokości 28100 złotych. Program, z którego skorzystał, pomimo swojej nazwy "Wsparcie zwalnianych pracowników przedsiębiorstwa Poczta Polska" nie był skierowany wyłącznie dla pracowników poczty. Z uwagi na mniejszą skalę zapowiadanych zwolnień o dotację mogły starać się także osoby, które utraciły pracę w innych firmach.
- Początek tego projektu wykazał, że procesy restrukturyzacyjne nie przebiegają tak, jak sobie założyliśmy. Ludzie uciekali na zwolnienia chorobowe, inni przechodzili na część etatu i siłą rzeczy nie przychodzili do nas do projektu. Widząc, że nie uda nam się zebrać 80 osób do projektu, w sierpniu 2010 roku wystąpiliśmy do Urzędu Marszałkowskiego o rozszerzenie grupy docelowej. I taką zgodę uzyskaliśmy - mówi Tadeusz Osowiecki, prezes fundacji "Ekspert-Kujawy".
Jak dodaje, pracownicy poczty mieli w ramach tego projektu duże preferencje, dodatkowe punkty przy staraniu się o środki. Z 29 osób zainteresowanych otrzymaniem dotacji, pieniądze otrzymało 21. Tylko trzy osoby z tego projektu miały za sobą przeszłość w Poczcie Polskiej.
Jacek Olech szykuje już pozwy. Jeden z nich ma dotyczyć prezydenta miasta, drugi autorki artykułu oraz wydawcy miejskiego portalu prowadzonego przez Kujawskie Centrum Kultury, na którym ukazał się artykuł na ten temat. Zdaniem Olecha jednostronny i nieprawdziwy.
- Jestem wieloletnim samorządowcem, który już nie jedno widział i przeżył, jednak tak wyjątkowo grubo ciosanego kłamstwa, wypowiedzianego przez urzędującego prezydenta w czasie posiedzenia Rady Miejskiej nigdy wcześniej nie spotkałem - grzmiał Olech.
Radny poinformował też dziś dziennikarzy, że był skrupulatnie sprawdzany przez Urząd Kontroli Skarbowej pod kątem oświadczenia majątkowego i projektu unijnego, w którym wziął udział. Jak wyjawił, kontrola wykazała spełnienie warunków uczestnictwa w projekcie, a przedłożone dokumenty w celu rozliczenia dotacji były prawidłowe i rzetelne.
- Nikt z nas nie stwierdził, że nie mógł skorzystać z takich środków. Skorzystał z programu przeznaczonego dla zwalnianych pracowników poczty uzyskując dotację kilkudziesięciotysięczną, którą przeznaczył na wyposażenie swojego biura i prawdopodobnie na zakup samochodu. Nikt nie stwierdził publicznie, że to się odbyło niezgodnie z prawem. Raczej ja w swoim wystąpieniu dawałem odczuć wyraźnie, że odbywało się to dzięki takiej wyjątkowej zapobiegliwości, doskonałej znajomości, też umiejętności zdobywania dotacji przez pana radnego - mówił dziś prezydent Ryszard Brejza.
Jak dodał, oczekiwał on od radnego publicznego przekazania informacji na jakiej zasadzie skorzystał z możliwości wydobycia pieniędzy przeznaczonych dla zwalnianych pracowników poczty. [MP]