Ugrupowanie "Razem Możemy Więcej" śmiało można uznać za największego pechowca w niedzielnych wyborach samorządowych. Raptem sześć głosów zabrakło jego liderowi Maciejowi Szocie do uzyskania mandatu w Radzie Powiatu Inowrocławskiego. Członkowie komitetu twierdzą, że ich rzeczywiste poparcie mogło być jednak większe, bo mają sygnały od wielu osób, że pomyliły się przy oddawaniu głosów. Wszystko przez tzw. "książeczki".

- Tylko zielony Marsjanin mógłby uwierzyć, że nagle tak skoczyło poparcie PSL-owi w całej Polsce - przyznaje z uśmiechem Maciej Szota. - Jeśli wyborcy daje się stos dokumentów, dwie książeczki i dwie karty, a na każdej stronie jest napisane, że należy zakreślić jedno nazwisko, to możemy sądzić, że wiele błędów zostało popełnionych - dodaje.

Na potwierdzenie tych informacji podaje dane, z których wynika, że nawet co szósty głos był nieważny. Stąd wniosek o ponowne przeliczenie głosów w okręgu nr 3 obejmującym osiedle Rąbin oraz wniosek o unieważnienie i powtórzenie wyborów na naszym terenie.

- Skoro jest tyle błędów, duża część osób się nie dostała, wybory na pewno nie są obiektywne. W samorządach decydować będą teraz ludzie, którzy nie do końca mieli w nich być - twierdzi Jacek Kowalczyk, kandydat "Razem Możemy Więcej".

Maciej Szota deklaruje, że jeśli nie przyniesie to skutku, to uszanuje te wyniki, a "Razem Możemy Więcej" funkcjonować będzie dalej jako stowarzyszenie.

Najwięcej, bo 15 mandatów w radzie powiatu zdobyło PSL, sześć PiS, po trzy SLD i PO oraz dwa Porozumienie Ryszarda Brejzy. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w powiecie utrzymana zostanie dotychczasowa koalicja PSL-SLD. [MP]