Przypomnijmy. W miniony piątek na inowrocławskim Rynku ponad setka młodych osób protestowała w obronie jedynej inowrocławskiej bursy. Już wówczas znana była uchwała i wypowiedzi członków Zarządu Powiatu mówiące o tym, że zlikwidowana zostanie jedynie obecna forma organizacyjna bursy, bo trafi ona w drodze konkursu w ręce organizacji pozarządowej lub stowarzyszenia. Taka informacja została przyjęta wtedy przez samych zainteresowanych z dość mieszanymi uczuciami. Protest się odbył, a powiatowi radni PSL zostali wygwizdani.

- Na chwilę, gdy planowaliśmy protest wiedzieliśmy o likwidacji. Nie było mowy o tym, że bursa pozostanie, tylko że będzie zlikwidowana - powiedział Piotr Wiśniewski, radny Młodzieżowej Rady Miejskiej.

We wtorek inicjatorzy akcji ogłosili, że mniejsze znaczenie ma dla nich to, kto będzie prowadził bursę. Obiekt powinien jednak być dostępny dla osób nie tylko z naszego powiatu, ale przede wszystkim dla mieszkańców spoza naszego regionu. Nie powinno się też, według MRMI, ograniczać potencjalnej liczby miejsc w bursie.

- Obecnie znajduje się tam 64 "bursowiczów". Jeżeli powiat zagwarantowałby 70 miejsc z dowolnego powiatu, to bylibyśmy usatysfakcjonowani i myślę, że "bursowicze" również - mówi Robert Ziętara. - A ponadto zagwarantował, że wszystko będzie tak jak do tej pory, że ceny będą takie same - dodaje Piotr Wiśniewski.

Młodzieżowa Rada odniosła się też do niektórych wypowiedzi polityków po piątkowym proteście. - Jesteśmy niezależni w naszych działaniach. Nie kierują nami stowarzyszenia i partie. Wszystko co robimy, robimy dla młodych. Reprezentujemy interesy młodych - zapewnia Ziętara.

Co na to władze powiatu? O tym dowiemy się jutro podczas konferencji prasowej poświęconej sytuacji w bursie. [MP]