Jest piątek 20 lutego, godzina 9.30, niewielka uliczka na obrzeżach miasta. Podjeżdżamy pod dom Państwa Vollmuller, skąd za chwilę udamy się na trening psich zaprzęgów.

Ze znalezieniem prawidłowego adresu nie mamy problemu, bo przed bramą stoi zaparkowany samochód z przyczepką z napisem "Uwaga! Przewóz psów zaprzęgowych" i trójkołowym wózkiem. Czy w tak ciepły i słoneczny dzień uda się jednak przeprowadzić trening? Od dłuższego czasu w okolicy nie spadł ani jeden płatek śniegu. Jak się okazuje, utrwalony w pamięci obraz psów ciągnących sanie w zimowej scenerii to tylko jedna z opcji. W naszych warunkach znacznie częściej używa się terminu "dryland", a więc biegu po suchym lądzie.

Przychodzi pora na "załadowanie" psów. Nie jest to łatwa czynność, bo wszystkie cztery tuż po wypuszczeniu z kojca natychmiast rozbiegają się po całym podwórku wprost tryskając energią. Po dłuższej chwili udaje się okiełznać te niezwykle żywe stworzenia i wprowadzić do specjalnie przystosowanej przyczepki. Do bagażnika ładujemy jeszcze hulajnogę z powiększonymi kołami i możemy ruszać w drogę do balczewskich lasów. Panu Dariuszowi towarzyszy cała rodzina - żona Katarzyna i syn Michał.



Dojeżdżamy na miejsce. Treningu nie zaczynamy jednak od wypuszczenia psów z przyczepki. Najpierw trzeba solidnie wbić w ziemię dwa metalowe elementy połączone łańcuchem - tzw. "stake-out". Do niego przyczepiamy wszystkie cztery psy. Każdy czworonóg otrzymuje trochę karmy i miskę z wodą.

Przychodzi pora na najważniejszy moment - początek właściwego treningu. Gdy tylko trójkołowy wózek zostaje zdjęty z przyczepki, wszystkie cztery psy już wiedzą, co za chwilę będzie się działo i już nie mogą się doczekać na swoją kolej. Słychać głośne ujadanie i sprawdzanie wytrzymałości metalowych łańcuchów. Najpierw jednak pobiegną tylko dwa z nich. Kilkumetrową drogę od stake-outa do wózka psy pokonują dosłownie na dwóch łapach - potrzeba sporo siły, aby utrzymać je przy sobie.

Przy zapinaniu ich w zaprzęg jedna osoba musi stać na wózku i go hamować, bo w przeciwnym wypadku maszer nie zdążyłby nawet zająć swojego miejsca. Tuż po zapięciu i puszczeniu hamulców psi zaprzęg dosłownie startuje jak wystrzelony z procy. Za pierwszym razem nawet nie zdążyliśmy zrobić zdjęcia. Na szczęście będzie druga okazja.

Mija około 10 minut, a z oddali już słychać głośne komendy maszera. 5,5-kilometrowa trasa pokonana w zawrotnym tempie. Osiągane prędkości sięgały nawet ponad 40 km/h. Kiedy psy wracają do "mety" są mocno zmęczone. Głośno dyszą i mocno wyciągają jęzor. Mimo to, już nie mogą się doczekać kolejnej przebieżki. Chwila odpoczynku, łyk wody i pora na drugą rundę.

Tym razem do zaprzęgu podpinana jest cała czwórka, a nam, bogatszym o doświadczenia sprzed kilkudziesięciu minut, udaje się zdążyć zrobić zdjęcie jeszcze szybszego startu. Wracamy do Inowrocławia, by dowiedzieć się więcej o tej nietypowej pasji Dariusza i Katarzyny Vollmuller.

Pierwszy z posiadanych obecnie psów kupiony został w grudniu 2012 roku. Dziś państwo Vollmuller posiadają łącznie cztery psy, które trenują w psich zaprzęgach. Do tego udało nam się dostrzec jeszcze małego kundelka i dwa króliki. Przez krótki okres niespełna dwu i pół roku od momentu zakupu pierwszego psa Dariusz Vollmuller zdołał odnieść już kilka sukcesów. W 2013 roku na swoich pierwszych zawodach w Międzynarodowych Mistrzostwach Polski Psich Zaprzęgów z dwoma psami siberian husky zajął pierwsze miejsce.

Rok później w Minikowie i w Witowie ponownie dwukrotnie stanął na najwyższym stopniu podium z dwoma psami grenlandzkimi. Wszystkie dotychczasowe starty odbywały się w rozgrywanych po głównych zawodach ligach amatorskich, tzw. zaprzęgowych. Pierwszy poważny start, już po uzyskaniu licencji, Dariusz Vollmuller planuje na 11-12 kwietnia w Minikowie.

Jak często trzeba trenować i który element układanki człowiek-pies jest ważniejszy?

- Zarówno maszer, jak i psy są bardzo ważne, bo wszystko opiera się na współdziałaniu. Na treningach jest trochę inaczej, bo tam to pies ma ciągnąć i uczyć się wysiłku fizycznego, natomiast na zawodach maszer cały czas pomaga psom, np. odpycha się nogą, czy nawet zeskakuje z wózka - mówi Dariusz Vollmuller.

Częstotliwość treningów nasz bohater uzależnia od pracy zawodowej. Nie raz uda się przeprowadzić cztery, a nawet pięć treningów w tygodniu, a czasem zdarza się półtoratygodniowa przerwa. Nie bez znaczenia jest też pora roku - aby psy mogły prawidłowo oddawać ciepło, temperatura powietrza powinna być niższa niż 10 stopni Celsjusza. Z tego powodu sezon na treningi trwa od września do końca kwietnia, lub maja. Nie oznacza to jednak, że przez kilka cieplejszych miesięcy w roku psy nie mają co robić. Przychodzi wtedy pora na długie spacery, biegi z uprzężą, czy dogtrekking, czyli bieg z psem na orientację.

Psy zaprzęgowe to przede wszystkim rasy siberian husky, alaskan malamute, pies grenlandzki, czy greyhound. - Te psy od zawsze wykorzystywane były do ciągnięcia, a przy ich selekcji zostawiano te, które były najłagodniejsze i najsilniejsze - mówi Dariusz Vollmuller.

Ze względu na duże prędkości maszerowie narażeni są na wypadki. A skąd psy wiedzą, w którym kierunku powinny podążać? Służą temu proste komendy, takie jak np. prosto, prawo, lewo. W dawnych czasach używano też batów, lecz obecnie stosuje się tylko polecenia głosowe.

- Jest to sport, w którym zdarza się bardzo dużo wypadków. Pękają osie w kole, wpadamy w dziurę i przelatujemy przez kierownicę. Trzeba być naprawdę czujnym, bo psy mogą bez powodu zahamować i zatrzymać się praktycznie w miejscu, natomiast zatrzymać wózek nie jest już tak łatwo. Ten sport różni się od innych tym, że nie mogę sobie powiedzieć że dzisiaj nie mogę, dzisiaj mi się nie chcę. Psy potrzebują obecności człowieka, trzeba je nakarmić, nalać wody, zawsze trochę czasu trzeba im poświęcić - dodaje.

Oprócz treningów psich zaprzęgów cała rodzina chętnie uczestniczy w dogtrekkingu. Mają za sobą również spotkanie w Szkole Podstawowej nr 9, podczas którego uczniowie mogli poznać bliżej tą nietypową pasję - obejrzeć z bliska zarówno zwierzęta jak i sprzęt. Planują kolejne tego typu spotkania, by dzielić się z innymi tym, co robią.

Więcej informacji o inowrocławskich psich zaprzęgach znaleźć można na profilu inowrocławskiej sekcji Sfory Nakielskiej, do której należą. [MJ]