Inowrocławscy kibice jeszcze nie tak dawno mogli Cię oglądać na boisku przy Wierzbińskiego w barwach Cuiavii. Gdzie teraz grasz i jak oceniasz swoją formę?

Krzysztof Kretkowski: Z kibicami z Wierzbińskiego pożegnałem się w dobrym stylu - piąte miejsce w trzeciej lidze i korona króla strzelców. Jako drużyna strzeliliśmy 60 bramek, to był naprawdę dobry wynik. Od dwóch sezonów reprezentuję Spartę Brodnica i dla niej teraz strzelam bramki. Swoją formę określam jako dobrą jak na swoje 38 lat, coś tam jeszcze trafiam do bramek rywali (śmiech), a tak na poważnie, to w moim wieku traktuję każdy swój mecz jakby był moim ostatnim, więc z mojej strony nie ma mowy o jakimkolwiek odpuszczaniu.

Jak wspominasz okres gry w Wiśle Płock?

K.K.: O Wiśle Płock będę się wypowiadał w samych superlatywach. W tym klubie spełniłem moje marzenie z młodzieńczych lat, a mianowicie debiut na boiskach ekstraklasy. Poznałem w nim wielu znakomitych piłkarzy m.in. Sławomira Peszkę i Adriana Mierzejewskiego obecnych reprezentantów Polski. Szkoda tylko, że złapałem ciężką kontuzję, która uniemożliwiła mi więcej występów dla Wisły. Jak kopiesz w IV, III, czy II lidze i myślisz, że jest fajnie to mogę powiedzieć każdemu, że fajnie to jest dopiero w ekstraklasie. Tam jest inne podejście ludzi, inny sprzęt, na którym trenujesz i boiska. Obecnie do Ekstraklasy jest się łatwo dostać. Wystarczy w 3 lidze strzelić 8-10 bramek i kluby od razu zapraszają na testy, ale tylko ciężką pracą można na to zapracować.

Miałeś również epizod w Grecji. Co możesz o nim powiedzieć?

K.K.: Grecja pięknie się zapowiadała, słońce, plaże i owoce morza. Niestety przytrafiła mi się kontuzja i musiałem wracać do Polski, bo tam gdy jesteś kontuzjowany to niestety nie płacą. Jak jest w Grecji w takiej sytuacji przekonało się wielu polskich piłkarzy, ja również.

Tatuaże dużo dla Ciebie znaczą?

K.K.: Tatuaże to taka choroba. Gdy robisz jeden, to już myślisz o następnym. Kolejną wizytę mam umówioną na maj.

Na jednym z nich można zobaczyć herb Interu Mediolan. Rozumiem, że temu klubowi kibicujesz? Od kiedy? I dlaczego Inter i włoska defensywna piłka?

K.K.: Tak, kibicuję Interowi od ponad 20 lat. Ojciec przywiózł mi koszulkę i flagę z Włoch. Tak zaczęła się moja przygoda z tym klubem i dlatego jednym z tatuaży na moim ciele jest właśnie herb klubu z niebiesko-czarnego Mediolanu, a czy Inter będzie grał dobrze czy słabo to niczego nie zmieni. Nie jestem jednym z tych kibiców co kibicują tym co wygrywają i są na szczycie.

Można powiedzieć, że jesteś już u kresu bogatej kariery. Jak myślisz? Czy zobaczymy Cię jeszcze na boiskach w Inowrocławiu?

K.K.: Karierą bym tego nie nazwał. Jak to mawia mój kolega Mirek Milewski, karierę to zrobił Zbigniew Boniek (śmiech)... Myślałem o powrocie do Inowrocławia, ale na chwilę obecną czuję się jeszcze na siłach, by kopać w wyższych klasach niż 4 czy 5 liga. Zobaczymy co czas pokaże, na pewno nie mówię „nie”.

Co zamierzasz robić jak zawiesisz "buty na kołku"?

K.K.: Buty zawieszę dopiero na kołku gdy przytrafi mi się jakaś naprawdę groźna kontuzja, która uniemożliwi mi poruszanie się, a tak to będę cieszył się z gry tak długo jak zdrowie mi na to pozwoli. Pan Grupa z Pakości kopał jeszcze po pięćdziesiątce to dlaczego i ja nie mogę? (śmiech).

Jak oceniasz trudną sytuację inowrocławskich klubów piłkarskich?

K.K.: Inowrocław jest miastem na pokaz. Tu się buduje drogi stadion po to, by raz na rok zrobić zawody lekkoatletyczne i po to żeby drużyna Cuiavii mogła rozgrywać swoje mecze w czwartej lidze. A przecież stadiony robi się po to, żeby wypełnić je kibicami po brzegi. Ludzie rządzący miastem przeznaczają na sport tak śmieszne kwoty, że to się nie mieści w głowie. Ja, jako rodowity inowrocławianin, muszę jeździć po kraju, żeby pograć na jakimś poziomie. Normalnie człowieka krew zalewa jak na to patrzę, Inowrocław umiera, a sportowo jest już na dnie... O trawniki w Solankach się lepiej dba niż o boiska, gdzie chłopacy grają dla swoich klubów. Czasami przypłacają to licznymi kontuzjami, to jest chore. Za moich czasów w Cuiavii to nie miał kto wodą polać boiska, a na zraszacze wydano pewnie niezłą sumkę. Na otwarcie stadionu graliśmy mecz na żółtej murawie, można zobaczyć zdjęcia z tego meczu, a ludzi troszkę wtedy przyszło. Kolejną przykrą sprawą jest fakt, że na stadion przy ulicy Orłowskiej nie można iść pograć z dzieckiem w piłkę, bo jest zamknięty i jak tu zarażać młodych sportem?!

Czy uważasz, że kibice w Inowrocławiu będą mieli jeszcze okazję oglądać mecze na poziomie II ligi i wyższej, czy to tylko dobre wspomnienie?

K.K.: Niestety druga liga w Inowrocławiu to dalekie wspomnienie. Powiem nawet, że ciężko będzie walczyć o trzecią ligę, gdyż od nowego sezonu jest reorganizacja tych rozgrywek i z ośmiu grup zostaną tylko cztery, a wiążą się z tym o wiele wyższe koszty gry niż dotychczas, co dla Inowrocławia jest to drogą niestety nie do osiągnięcia...

Dziękujemy za rozmowę.

K.K.: Pozdrawiam inowrocławskich kibiców.