Miasto realizowało inwestycję pod nazwą "Budowa kanalizacji sanitarnej, deszczowej i sieci wodociągowej w ul. Marcinkowskiego, Orłowskiej", która została zakończona i odebrana w grudniu 2011 roku po 768 dniach opóźnienia. Urzędnicy uznali, że 214 dni opóźnienia nie zawsze wynikało z winy wykonawcy i naliczyli karę umowną w kwocie 5 mln 143 tys. złotych za 554 dni opóźnienia. Wykonawca natomiast wystawił fakturę na kwotę 4 mln 702 tys. złotych, za którą miasto nie zapłaciło, bo naliczone kary ją przewyższały. W wyniku mediacji zawarto ugodę, w której to Urząd Miasta zobowiązał się zapłacić 3,3 mln złotych, z czego 2 mln płatne w lipcu br., a 1,3 mln do końca lutego 2016 r.

- Opóźnienie wynikało z faktu, iż Miasto Inowrocław nie wyraziło zgody na zapłacenie faktury wystawionej przez wykonawcę na kwotę ponad 4,7 mln zł uznając, że jest to suma nie współmierna do wykonanych prac. W wyniku mediacji kwota ta została obniżona przez wykonawcę do 3,3 mln zł. Należność ta została zaakceptowana przez Miasto Inowrocław. Gdyby nie doszło do mediacji, proces sądowy trwałby około 5 lat a za cały ten okres naliczane byłyby odsetki ustawowe 8%, co oznaczałoby narażenie budżetu na blisko 2 mln odsetek. Zawarcie ugody umożliwiło złożenie wniosku do UE na dofinansowanie inwestycji i refundację w wysokości 2,5 mln. Forma negocjacji spowodowała, że inwestycja kosztowała nas tylko 1 mln zł, podczas gdy wykonawca wykonał pracę o wartości ponad 4 mln zł - wyjaśnia Agnieszka Chrząszcz, rzecznik Urzędu Miasta.

- Jak można dopuścić do tego, żeby taka inwestycja ślimaczyła się w ten sposób, gdzie są przeszło dwa lata opóźnienia? Jaki jest w tym wszystkim nadzór nad inwestycjami? Kto się tym wobec tego interesuje? Nie wyobrażam sobie tego, żeby ktoś, kto prowadzi inwestycje za swoje pieniądze z prywatnych przedsiębiorców dopuściłby do takiej sytuacji, żeby wykonawca robił to z dwuletnim opóźnieniem. Uważam, że jest brak nadzoru i brak kontroli nad wykonywanymi inwestycjami - mówił na ostatniej konferencji radny Andrzej Kieraj.

- Opóźnienie wynikało z niewystarczającej ilości zasobów sprzętowych i ludzkich z stosunku do wielkości inwestycji - dodaje Agnieszka Chrząszcz. [MJ]