Obecnie obowiązujące prawo, uogólniając, zakazuje handlu w święta z wyjątkiem niektórych placówek, takich jak stacje benzynowe, czy apteki. Właściciele małych sklepów mogą w tych dniach sprzedawać, jeśli sami staną za ladą. Wprowadzenie takiego samego zakazu w każdą niedzielę niosłoby za sobą różnego rodzaju skutki ekonomiczne, czy społeczne. Przeciwnicy tego rozwiązania mówią m.in. o zwolnieniach pracowników dużych sklepów, czy zmniejszeniu obrotów. Zwolennicy natomiast przekonują, że nic takiego się nie stanie, a niedziela powinna być dniem spędzanym z rodziną.

- Zakaz handlu w niedzielę to od lat nasz twardy, niezmienny postulat. Chcemy aby zasadą było, że w niedzielę się nie pracuje, a pracują tylko ci, bez których nie można normalnie funkcjonować: służba zdrowia, służby ratownicze, energetyka, usługi bez których nie da się funkcjonować (np. stacje benzynowe), rekreacja i wypoczynek itd. Handel zdecydowanie do nich nie należy. Większość krajów europejskich taki zakaz ma i funkcjonuje im się całkiem dobrze. Dlaczego niedziela? To dzień, którego nie da się zastąpić żadnym innym. Proszę sobie wyobrazić, że matka powie wszystkim, że ponieważ pracowała w niedzielę, to teraz niedzielę zrobimy sobie we wtorek. Ojciec weźmie wolne, dzieci nie pójdą do szkoły i zrobimy sobie niedzielny obiad. Przecież to absurd. Które powinny być zamknięte? O tym powinniśmy rozmawiać np. na forum Rady Dialogu Społecznego. My stawiamy sprawę z punktu widzenia pracowników, którzy powinni mieć prawo do odpoczynku, bycia z rodziną i modlitwy (bo dla ogromnej rzeszy niedziela to dzień święty). Nie może wolność i wygoda jednych odbywać się kosztem innych - wyjaśnia nam Marek Lewandowski, rzecznik prasowy Przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność".

#okno#Jeśli właściciel sklepu sam chciałby w niedziele stanąć za ladą, mógłby to zrobić, tak jak obecnie dzieje się to w święta. Sklepikarze zgodnie przyznają, że podczas gdy duże sklepy i galerie handlowe są zamknięte, u nich ruch zdecydowanie wzrasta.#end# - W święta ruch jest większy. Ludzie nie idą do tych dużych molochów, tylko idą do małego sklepu. Jak żeśmy otworzyli sklep na dole w piwnicy w garażu, to mieliśmy kolejki do ulicy, ale nie było jeszcze tych molochów. Jak syn wybudował sobie porządny sklep, to się nabudowało w koło tego pełno na każdej ulicy i wszystko siadło. Jest coraz gorzej - przyznaje pani Genowefa Nowak, która od 20 lat prowadzi mały sklep na osiedlu Bajka w Inowrocławiu.

- Ale pamiętam telewizyjną wypowiedź, może 18 lat temu, gdy w Sejmie wyszła jakaś posłanka i już były założenia, że w najbliższym czasie musi paść 300 tysięcy małych sklepików. Tak posłanka z ambony mówiła w Sejmie lata temu. Myśmy akurat otworzyli sklep i to się wszystko sprawdziło - dodaje.

Zakazy, bądź ograniczenia handlu w niedziele spotkać można m.in. w Szwajcarii, Austrii, Niemczech, Hiszpanii, czy Wielkiej Brytanii. [MJ]