Lider Starej Szkoły - Tomasz Kuczma, z którym rozmowa poniżej, na nasz telefon z prośbą o udzielenie wywiadu na temat wznowienia działalności zespołu zareagował lekkim zdziwieniem. Być może dlatego, że dla nich przerwa w graniu była jedynie epizodem, który trzeba było przeczekać. Pasja, zaangażowanie i najbliższe plany – o tym wszystkim przeczytacie w naszym wywiadzie.

IO: Zespół rozpoczął swoją działalność w 2010 roku. Skąd w ogóle pomysł na jego powstanie?

Tomasz Kuczma: Zespół powstał spontanicznie. Ot, kilku przyjaciół (Sławek Kuczma, Heniu Chyła, Andrzej Hutek no i ja) zamiast siedzieć „z pilotem w fotelu” postanowiło spotykać się raz na jakiś czas, żeby wspólnie pomuzykować. Właściwie dopiero, gdy dołączył do nas Mariusz Michałowski ze swoją perkusją zaczęliśmy się organizować w zespół. Kropka nad „i” padła, gdy dołączył do nas Michał Kunkel ze swoimi niezliczonymi harmonijkami ustnymi. Ja, swoje różne refleksje z codzienności, zacząłem zamieniać w teksty piosenek i oprawiać je muzyką. Spotykaliśmy się goszczeni przez Andrzeja, w jego domu. Kiedyś była tam szkoła. Ta okoliczność plus nasz wiek ( zaczęliśmy pogrywać w okolicach 50-ki) skłoniły mnie do nazwania zespołu: Starą Szkołą. Dla porządku dodam, że po czasie odszedł Andrzej, a dołączył do nas Robert Sadowski ze swoim perfekcyjnym graniem na gitarze solowej. Jego z kolei „zabrały nam” obowiązki zawodowe. Nikt na początku nie myślał o graniu na scenie. No a stanęliśmy na niej około 60-ciu razy! Charakter muzyki jest też spontanicznym procesem. Bierze się jak to się mówi – z nas. Nie jest to jakaś kalkulacja czy wybór. To raczej kwestia możliwości warsztatowych i naturalnych około bluesowo-rockowych sympatii.



IO: Kiedy dokładnie i z jakiego powodu zespół musiał zawiesić swoją działalność?

TK: Zawiesiliśmy działalność w okolicach grudnia ubiegłego roku. To był dla mnie trudny czas. Mariusz był z nami od początku, Maciej dołączył później, ale wywarł znaczący wpływ na nasze brzmienie. Wniósł mądre, piękne aranżacje i swoją wirtuozerię. Jednak nie udało się nam utrzymać jednej wspólnej perspektywy na to, co dalej z zespołem. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale musieliśmy się rozstać. Stąd prawie półroczny stan zawieszenia.

IO: Czy traktujecie to, co robicie tylko jako dobrą zabawę, czy jednak odejście kolegów coś w Was zmieniło?

TK: Muzykowanie stało się dla nas przez te lata czymś więcej niż tylko przyjemnością. Łatwiej będzie mi mówić za siebie. Stało się dla mnie pasją, ważną odskocznią od codzienności, ale też czymś bardziej serio. Występowanie przed ludźmi wniosło element odpowiedzialności. W końcu ktoś daje mi swoją uwagę, czas, słucha, co mam do powiedzenia. To wzmocniło we mnie dążenie do pracy nad swoim warsztatem. Wiem, że moje umiejętności są skromne, ale i tak znacząco lepsze niż w punkcie wyjścia. Rozstanie z Mariuszem i Maciejem było dla mnie ciężkim doświadczeniem na tej naszej muzycznej drodze. We mnie został po tym bolesny ślad. Zmianie musiała też ulec nasza muzyka. Maciej jest artystą z bogatą wyobraźnią muzyczną. Nikt z nas tego nie zastąpi. Chociaż przez te lata na pewno troszkę się rozwinęliśmy również aranżacyjnie, więc strata może będzie, powiedzmy trochę złagodzona.

IO: Czy trudno było znaleźć zastępstwo? Kim są nowi członkowie i jakie są Wasze oczekiwania względem nich?

TK: Zdzisław Monasterski jest znanym w środowisku perkusistą. Grał w wielu miejscach w Europie i Stanach Zjednoczonych. Jest profesjonalnym muzykiem, „panem profesorem” w inowrocławskiej Szkole Muzycznej. Na zaproszenie odpowiedział pozytywnie po jednej rozmowie telefonicznej. Więc można powiedzieć, że nie było trudno. Podobnie rzecz się miała z zaproszeniem do zespołu Karola Łady. To też dobrze znany w muzycznym środowisku Inowrocławia gitarzysta. Zaczynał swoją przygodę z gitarą już w latach 60-tych. Jak widać Starej Szkole przybyło siwizny, co akurat do niej bardzo pasuje, ale też i doświadczenia. Radykalnie nasze brzmienie się nie zmieni, choć z powodów wcześniej podanych, trochę tak. Jednak, to będzie ta sama muzyka. Mam nadzieję, że w dobrym znaczeniu tych słów: prosta z bardzo osobistym przekazem. Liczę na to, że doświadczenie, jakie wnoszą Zdzisław i Karol z czasem wybrzmi w naszej muzyce. Na razie startujemy niejako od początku. Jesteśmy zaledwie po kilkunastu godzinach prób. Przez te lata zebrało się kilkadziesiąt kompozycji. Jest co ogrywać, zapoznawać, zmieniać i szlifować. A to cały czas wielka frajda!

IO: Czy jest jakiś konkretny dzień, którym można określić oficjalną reaktywację zespołu?

TK: Nie myślałem o tym. W nowym składzie spotykamy się od 2 miesięcy. Może pierwszy wspólny występ uznamy za oficjalną datę - jak to Pani ujęła: reaktywacji zespołu.

IO: Czy człowiek potrzebuje pasji w życiu? I kiedy dla pana stało się oczywistym, że jest nią muzyka?

TK: Wydaje mi się, że pasja, jakieś ważne pociągające zainteresowanie jest w życiu jak życiodajna dawka świeżego powietrza. Myślę, że zdecydowana większość ludzi tego potrzebuje. Pewnie nie wszyscy znajdują coś takiego w swoim życiu, wtedy może być trochę smutno, trochę jakby pustawo. Ja nie jestem muzykiem, ale muzyka zawsze, a na pewno od czasów nastolatka towarzyszyła mi w codzienności. Słuchałem często i … głośno, o czym „sygnalizowali” rodzicom sąsiedzi. Albo w słuchawkach zanurzony do 2-3 w nocy. Wtedy odlatywałem, marzyłem … a teraz spełniam część z tych marzeń! Miałem wiele ukochanych zespołów, choćby: SBB, Led Zeppelin, Pink Floyd, King Crimson, Emerson Lake and Palmer, Yes, Niemen, Jimi Hendrix, Dżem, Radiohead, Massive Attack i tak jeszcze trochę mógłbym wymieniać, ale to nie jest tak, że na jakimś zespole się wzorujemy. Jeżeli już to proces nieświadomy. Jak widać ta wyliczanka wcale taka czysto blues-rockowa nie jest.

IO: Czy wybieracie się wspólnie na koncerty innych zespołów? Macie podobne gusta muzyczne?

TK: Razem od kilku lat jeździmy na wspaniały Jimiway Festiwal w Ostrowie Wielkopolskim. Wydaje mi się, że mamy dość różnorodne gusta muzyczne, chociaż zgadało się nam kiedyś z Michałem, że byliśmy, nie znając się w ogóle, na tym samym koncercie w 1976 roku w inowrocławskim Teatrze Miejskim, na SBB właśnie. Więc z przymrużeniem oka, można powiedzieć, że jakieś tam ”intuicje” muzyczne łączyły nas już u „zarania dziejów”. Trzeba powiedzieć, że Michał to spośród nas bluesman całą gębą. Ma osłuchaną wielką paletę bluesowych kapel, zna ich składy, dyskografie. Ja lubię coś bardziej różnorodnego, z pogranicza tak zwanej ”muzyki progresywnej”.

IO: Jakie są najbliższe plany zespołu?

TK: Przed nami starania o jak najczęstsze próby. Należymy do osób mocno zajętych pracą zawodową. Na razie mamy ich stanowczo za mało. A już 4 czerwca mamy mieć pierwszy występ w „Trójce” w Żninie. (Na fajnym plakacie zapraszającym na ten występ, pojawił się żartobliwy nagłówek. Informuję potencjalnych odbiorców bez poczucia humoru!) Potem w lipcu kolejne dwa, no i już kilka propozycji od września. Więcej wiadomości o planach i zespole można uzyskać na naszej stronie www.staraszkola.com.pl

Dziękujemy za rozmowę. [AJ]