Radny Wroński, któremu ratusz poświęcił płatny tekst w gazecie zapytał podczas dzisiejszej sesji Rady Miejskiej o szczegóły tej sprawy. Chciał poznać nazwiska osób, które stoją za artykułem.

- Nie miał on żadnych znamion polemiki, czy odpowiedzi. Można domniemywać, że intencją jego było wprowadzenie czytelników w błąd, że autorem jest niezależny dziennikarz Gazety Pomorskiej - zauważa Marcin Wroński.



Głos zabrała rzecznik Urzędu Miasta. - Niedopatrzeniem jest to, że nie podpisaliśmy tekstu, nikt nie ukrywał i nie ma zamiaru ukrywać, że artykuł wykupił urząd. Każdy kto jest dociekliwy może porównać podobieństwo komunikatów na portalu, pod którymi podpisywaliśmy się, z tekstem w piątkowym wydaniu gazety. Dziś próby upowszechniania informacji o anonimowych atakach nie mają podstaw - twierdzi Agnieszka Chrząszcz. Jak zapewnia, w treści tego ogłoszenia nie było niczego, co nie byłoby prawdą, choć może być ono oczywiście przedmiotem debat. A dlaczego w ogóle doszło do publikacji płatnego materiału?

- Dziennikarz mając pięć stanowisk, w tym dwa nasze, trzy radnego Wrońskiego, ku naszemu zaskoczeniu wybrał tylko jeden nasz komunikat. Wbrew naszym zdaniem dobrym obyczajom, ostatnie zdanie dziennikarz dał radnemu, który jako pierwszy zaatakował miasto podczas konferencji prasowej. Radny upowszechnia kłamliwy obraz Inowrocławia, jako miasta wymarłego, w którym rzekomo nic dobrego się nie dzieje. Krótko mówiąc my zachęcamy, pan zniechęca. To nie rzecznik zaatakował radnego, tylko radny zaatakował miasto - odpowiedziała rzecznik Agnieszka Chrząszcz.

Marcin Wroński nie zgadza się z tymi argumentami. Radny zapowiedział dziś także, że zainteresuje sprawą Regionalną Izbę Obrachunkową, aby ta zbadała zasadność wydania pieniędzy na płatny materiał w gazecie. [MP]